Dzisiejszy dzień to moja absolutna porażka. Wyobrażałem sobie, że mogę zaplanować trasę tak, by oszczędzając kilometry pozwolić sobie na kilkukilometrowy odcinek górskimi ścieżkami. To był błąd. Czytaj dalej „Dzień dziesiąty: Villamartin de la Abadia – Samos”
Dzień dziewiąty: León – Villamartin de la Abadia
To był cudowny dzień! Mimo, iż dobór trasy był dość ryzykowny, wszystko potoczyło się jak najlepiej. A zaczęło się wcale nie tak obiecująco. Wczoraj odwiedziłem León – piękne, zabytkowe miasto, warte spędzenia w nim dodatkowego dnia. A dziś za późno wystartowałem, guzdrałem się do południa, jakby szukając kolejnych wymówek, żeby dziś się nie napracować. Czytaj dalej „Dzień dziewiąty: León – Villamartin de la Abadia”
Dzień ósmy: Castrojeriz – León
Wczoraj dzień lenia, dziś dzień pracusia. Na początek zimno: temperatura spadła do 20° C (he he), chmury i 30% szans na deszcz. Odkryłem, że kemping leży u stóp wysokiego wzgórza zwieńczonego zamkiem. Widoczki: cudo! Czytaj dalej „Dzień ósmy: Castrojeriz – León”
Dzień siódmy: Burgos – Castrojeriz
Dziś dzień lenia: spanie do dziewiątej, pranie do jedenastej i opuszczam kemping w południe, żeby pozwiedzać Burgos. Objazd rowerem z sakwami nie sprawia problemu, dużo ścieżek rowerowych, a już w starym mieście w wybraniu trasy zwiedzania pomagają błyszczące w bruku muszle wyznaczające szlak. Czytaj dalej „Dzień siódmy: Burgos – Castrojeriz”
Dzień szósty: Fuenmayor – Burgos
Dzisiejszy etap przyniósł mi mnóstwo satysfakcji. Od samego Navarette zaczęła się trwająca 80 km, wspinaczka. Już podjazd do Sotés zrzucił mnie pierwszy raz podczas tej wyprawy z roweru i kazał go prowadzić pod górę. Warto było jednak zobaczyć XVII wieczny kościół Św. Marcina i uzupełnić w sakwach wodę ze studni. Czytaj dalej „Dzień szósty: Fuenmayor – Burgos”
Dzień piąty: Villafranca – Fuenmayor
To był zdecydowanie najtrudniejszy z dotychczasowych etapów. Po pierwsze: cofam każde dobre słowo o kempingu, na którym nocowałem. Zamiast obiecanego trawnika znalazłem klepisko, twarde niczym asfalt i brudzące wszystko z czym się zetknie. Do tego do trzeciej w nocy dyskutowali na nim bardzo głośno zamieszkujący bungalowy wczasowicze. Czytaj dalej „Dzień piąty: Villafranca – Fuenmayor”